„Nie możesz”, „nie wolno”, „nie rób tak” – to słowa, które cieszą się niezwykłą popularnością wśród rodziców, a dzieciom powtarzane są niemal jak mantra. Tymczasem w wychowywaniu nie chodzi o sterowanie maluchami i oczekiwanie posłuszeństwa (któremu sprzyjają między innymi takie komunikaty), pozwalanie czy zabranianie, a o przedstawianie im świata i wyjaśnianie różnego rodzaju zależności. Niestety, wielu dorosłym po prostu trudno jest z nich zrezygnować, nie znają alternatywy dla tych komunikatów. I to właśnie postaram się zmienić.
Dlaczego warto unikać takich komunikatów?
Po pierwsze uważam, że używanie tego typu słów zbyt często sprawia, że one po prostu tracą swoją „moc”. Poza tym dzieci, które są często ograniczane nimi przez rodziców, mogą być bardziej lękliwe i mniej sprawcze. Szczególnie maluchy. Tymczasem nieco starsze kilkulatki, które na każdym kroku słyszą komunikat „Przestań, nie rób tak”, zaczynają dopytywać, drążyć, oczekiwać wyjaśnienia, wchodzić w dyskusję, na którą my, rodzice, często nie mamy ochoty. Jak to się wtedy kończy? Z naszej strony bardzo krótkim komunikatem: „Powiedział_m, że nie, to nie!”, które w kilkulatku wywołuje silne poczucie niesprawiedliwości, niepoważnego potraktowania.
Czym zastąpić słowa „nie wolno”?
Tak, tak – jeśli myślisz, że to kolejny artykuł, który tylko mówi o tym, czego właśnie „nie wolno” nam, rodzicom, mówić do dziecka, to jesteś w błędzie. Przygotowałam kilka propozycji i sposobów na to, by słynne „nie wolno” pojawiało się w twoim codziennym słowniku coraz rzadziej, a maluch chętniej z Tobą współpracował!
- Zamień „nie” na „tak”
Zamiast komunikatu: „Nie możesz się tak wychylać”, spróbuj powiedzieć: „Trzymaj się mocno tej barierki, proszę”. Wiem, początkowo to może być trudne, ale uwierz mi, że po zaledwie kilku dniach nabierzesz wprawy.
- Zwróć uwagę na skutki
Twój maluch ochoczo biega po pokoju z kubkiem w ręku, a ty przeczuwasz, że za chwilę ten jego ulubiony kubek wyląduje na ziemi w postaci tysięcy drobnych kawałków? Spróbuj mówić do malucha w sposób obrazowy i zamiast zdania: „Nie wymachuj tym kubkiem”, powiedz: „Kiedy wypuścisz ten kubek z rąk, rozbije się. Odłóż go, proszę, na stół”.
- Odnoś się do własnych emocji i obaw
To działanie nie tylko pozwoli na wyeliminowanie niechcianych słów z komunikacji z dzieckiem, ale też powoli będzie go uczuć szacunku do emocji innych. Dlatego bardzo polecam wam nawiązywać do tego, jak wy czujecie się z daną sytuacją. Przykład? Zamiast: „Nie biegaj przy ulicy”, powiedz: „Kiedy biegniesz blisko jezdni, boję się, że wpadniesz pod samochód”.
- Kontroluj sytuację odpowiednim pytaniem
To metoda, dzięki której ograniczymy zakazy w komunikacji z maluchem i jednocześnie nie wzbudzimy w nim lęków, obaw czy nie nadwyrężymy poczucia sprawczości. Przy kolejnej wizycie na placu zabaw i zdobywaniu przez dziecko najwyższej drabinki czy zjeżdżalni zamiast zakazu w stylu: „Nie wspinaj się tak wysoko”, spróbuj powiedzieć: „Jesteś pewn_, że dasz sobie radę bez mojej pomocy?”.
- Obserwuj i reaguj z wyprzedzeniem
Są takie sytuacje, w których nasza pociecha aż zaciera rączki na myśl o czynności – nie zawsze do końca bezpiecznej – na którą właśnie wpadła. Naszym zadaniem jest oczywiście reagować, ale znów niekoniecznie przez zakazy. O czym mówię? „Widzę, że bardzo chciałbyś chodzić po tym krawężniku. Może chodźmy na ten murek po drugiej stronie chodnika i przejdźmy się po nim razem?”.
Czego jeszcze unikać?
Równie niekorzystne dla komunikacji z dzieckiem będą też m.in.:
- straszenie konsekwencjami za każdym razem lub na wyrost,
- nadmierne ostrzeganie hasłami typu „uważaj”,
- przelewanie na dziecko swoich lęków czy obaw o jego zdrowie,
- hamowanie jego dziecięcej ciekawości i potrzeby odkrywania świata po swojemu.
Czy łatwo jest wdrożyć te zmiany i czy przyniosą efekty od razu?
Nie, mam świadomość, że ta zmiana nie przyjdzie nikomu łatwo i od ręki. Co więcej, sposoby te niekoniecznie muszą zadziałać od razu! Uważam jednak, że dla dobra rozwoju naszego malucha warto się przemóc, próbować i działać w innym, niż dotychczasowy, kierunku. Szczególnie, że w dalszej perspektywie sprawimy, że dziecko poczuje się wzięte pod uwagę, łatwiej mu będzie zrozumieć nasze stanowisko i co więcej – chętniej będzie współpracować. A chyba o to w tym chodzi, prawda?